Wyraz kicz nie tylko często słyszymy. Niestety, atakuje on
nas coraz częściej. Tę ekspansję ułatwiają środki masowego przekazu. A i
przecież samo zjawisko kiczu z masowością współczesnych piosenek ściśle się wiąże.
Miejscem narodzin kiczu było malarstwo. Wszyscy na pewno zetknęli się kiedyś z
tzw. oleodrukami przedstawiającymi „czułe sceny”, bardzo często nad wodą i z
towarzyszeniem łabędzia. Były one już w XIX wieku masowo produkowane (odbijane
specjalną prasą, stąd i nazwa) oraz sprzedawane klienteli, której i finansowo,
i kulturowo nie było stać na jakieś niepowtarzalne, oryginalne dzieło olejne.
Tę bliskość przedstawień malarskich oraz kiczu odnajdujemy w
samej jego definicji („Słownik wyrazów obcych PWN” pod redakcją J.
Tokarskiego): „kicz (niem. Kitsch, może odkitschen = zgarniać błoto) lichy,
bezwartościowy obraz, rzadziej - utwór literacki”. Może to wynikać z tego, że
łatwiej naleźć kiczowatość w obrazie niż w komunikacie językowym. Język bowiem
jest w dużo większym stopniu masowo używany, niż dzieje się to z malarstwem.
Trzeba także zwrócić uwagę na inną cechę języka, cechę, której brak wszelkim
sztukom wizualnym („niemym”) i która wpływa na analizowaną trudność. Otóż za
pomocą mowy nie tylko możemy odnosić się do jakichś przedmiotów („Czytam pracę
o kiczu językowym”). Kiedy stwierdzamy, że „kicz” pochodzi z niemieckiego
„Kitsch”, wyrażamy się na temat „samego” języka. W wypowiedzi „Nazwałbym cię
białym łabędziem, ale to takie popularne" pojawia się element kiczowaty -
„biały łabędź” jako określenie ukochanej, ale jest też dystansujący komentarz o
samym tym wyrażeniu („metajęzykowy”). Stąd ocena, kiedy jakiś masowo używany i
zarazem pretensjonalny zwrot zjawia się w tekście, musi wziąć pod uwagę również
związki tegoż z resztą komunikatu. A to bardzo komplikuje zadanie w porównaniu
z obrazem, gdzie niejako rzutem oka wychwytujemy tego typu rys.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz